poniedziałek, 26 września 2011

zakasztaniony dzięki byłej



Dziś natura zorganizowała na mnie zamach… Normalnie centralnie zostałem zbombardowany spadającymi z drzew kasztanami, nie konfabuluję , byłem z córką. Zebrałem kilka tych z jasnymi brzuszkami – a w domu na psychodelicznym balkonie kwiatowym Anet , wśród dziwacznych dzieł sztuki anonimowych twórców z targu rupieci z rozkoszą nakłuwałem je jak kiedyś (gdy to było legalne) torreador byka. Zabawiłem się w twórcę – dziwoląg o trzech nogach to mój kasztanokio. Przypomniało mi się jak z rodzicami piękną jesienią zbieraliśmy kasztany i robiliśmy z nich ludki. Polecam zabawę kasztanami – zbieranie na świeżym powietrzu to świetny pomysł na aktywny wypoczynek. Przepraszam kolegów mojej córki z gimnazjum za przeszkadzanie w kartkówce z matmy (i pana kudłatego od matmy też) – to jak zwykle dzięki mojej byłej, przyjaznej żonie;) dobrze że Anet jest jak kieszonka mamy kangura – czasem potrzebuję się tam schować (bez podtekstów prymitywni sexocholicy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz