niedziela, 17 października 2010

miAuuuu...;)


Miałem kiedyś małego pieska, jeszcze ślepy był.
Chłopaki z Czechowskiej znaleźli go nad rzeką, ktoś topił szczenięta a ten jakoś ocalał.
Dałem im wszystkie komiksy i kilka resorków by mi go oddali (mógł im się znudzić i skończyć smutnie). Karmiłem go smoczkiem i opiekowałem się czule, nawet tata i mama zaangażowali się bez reszty. Raz przyszedł kolega , ten od filmu „Caryca Katarzyna” , wziął maleńkiego Bajbuska na ręce , piesio chyba ze strachu narobił mu na łapska, Gruby go upuścił. Następnego dnia Bajbus odszedł do psiego raju, zrobiłem mu pogrzeb, na zboczu stadionu lublinianki, tego przy którym się wychowałem, wybudowali go Żydowscy więźniowie z obozu koncentracyjnego na miejscu cmentarza swych przodków. Pamiętam to, padał drobny deszcz , zapaliłem mu świeczkę…

3 komentarze:

  1. Smutne historie opowiadasz! Ja unikam ludzi mówiących smutne rzeczy! Chyba dość mamy swoich problemów, aby jeszcze się przejmować tymi historiami!

    OdpowiedzUsuń
  2. w życiu jak w greckim teatrze, jeden patrząc ze swej perspektywy maskę tragedii przyodzieje, drugi komedii. To jest fakt z mego życia, zasmuciło Cię to że piesek nafajdał grubemu na ręce? powiem Ci coś wesołego: fajny z Ciebie wesoły Dziwoludek:)
    oglądam dziś TVN, nie wiem jak sobię z tym poradzę że będziesz mnie unikał.

    OdpowiedzUsuń
  3. OjOjOj!
    Bidny psiuniek.
    Czasem JeDnAk warto czytać co napisałeś.

    OdpowiedzUsuń