sobota, 18 września 2010

Fight Club


Obejrzałem pojedynek Salety i Najmana, emocje…Zachciało mi się pobić, pamiętam czasy gdy walczyłem na ulicy…Myślałem że to wygasło we mnie, lecz jednak nie.Trochę później wszystko boli, szkoda wybitych zębów, Trochę twarz zmienia symetrię… No i ciuchy, najlepsze cierpiały, i okulary od Diora …Czuję że będę się musiał zmierzyć z kilkoma frajerami co dostali łomot od Rafcia w czasie świetnej formy, nakoksowane ćwierć-mózgi z kompleksami, krypto geje… ale ulica jak to ulica , tu wszystko może się zdarzyć I nie ma sędziego. Pamiętam jak zakończyłem dzieciństwo, walczyłem z Tatą jak równy z równym, w skutku skończyłem jak Najman + uszkodzony kręgosłup, miałem 15 lat… Wspaniale się ze starym rozumiemy. Ta blizna na łokciu została po kozaku, miał prawie 2m wysokości i ze 110 kg wagi, padł jak kłoda, tatuaż mi uszkodził agresor. Jeśli walki, to tylko na takich zasadach jak w Fight Clubie wg noweli Chucka Palahniuka z Nortonem i Pitte-m . Aloha

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz