niedziela, 14 listopada 2010
rowery i karta śmierć
Dziś Anet wyjęła z szuflady swoją talię kart Tarota – wyciągnąłem jedną – to była Śmierć.
Kiedyś na bmx, teraz na rowerze holenderskim z koszyczkiem na kierownicy, pamiętam jak kupiliśmy mój za grosze na części starych gratów z bardziej rozwiniętych krajów europy na lubelskiej giełdzie samochodowej, Anet wracała samochodem a ja rowerkiem , trzymałem się jedną ręką.. tak było fajnie i szybko – szkoda że dynamko mi się przepaliło wtedy. Pozdro dla Marcina Wolaka – jeździliśmy po pętlach bieszczadzkich – On bmx a ja rolki , miny kierowców których mijaliśmy były ciekawe:)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz