sobota, 18 grudnia 2010
Coraz bliżej śnięta
U mnie w domu rodzinnym w Wigilię zawsze jest karp, pamiętam jak byłem mały rodzice kupowali żywe, pływały w wannie ku mej uciesze. Później Ojciec walił je tłuczkiem w łeb. Pamiętam moje pierwsze walnięcie karpia w łeb tłuczkiem do mięsa, pamiętam ten tępy odgłos. Nawet podobała mi się ta chwila. Od tamtej pory nie jem karpi. Ciekawe jak miną mi te święta… miałem gdzieś daleko pojechać, ale postanowiłem zostać i bawić się w happy rodzinkę popijając coca colę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz